Po spontanicznej "wycieczce" do szkolnej biblioteki, moje przeglądające półki oczy zatrzymały się na jednym nazwisku. Zafón. Tytuł brzmiał "Marina". Wzięłam książkę bez wahania, nie czytając nawet opisu.
San początek mówił mi, że książka będzie wspaniała. Pierwszego wrażenia nie wyparłam się przez ani jeden moment.
Barcelona. Rok 1979. Młodego Óskara jakaś niepohamowana siła wpycha do starego, opuszczonego z pozoru pałacyku. Tam poznaje później Marinę. Ciekawość tych dwojga będzie miała ogromy wpływ na resztę ich życia. Wszystko to za sprawą tajemniczej kobiety w czerni pojawiającej się co miesiąc na starym, barcelońskim cmentarzu i odwiedzającej bezimienny grób ze znakiem czarnego motyla, który nie da przyjaciołom o sobie zapomnieć już nigdy.
Gdyby nie całkiem prawdziwa i realna Barcelona, pomyślałabym, że powieść ma miejsce w innym, odległym świecie. Nieprawdopodobna historia, która wciąga w swój świat tak, jakby rozgrywała się na naszych oczach.
Trudno mi napisać coś więcej. Ta książka jest naprawdę dobra, kryje piękną historię, raz nawet po moich policzkach spłynęły łzy.
Niesamowicie się cieszę, że mogę to w końcu napisać: Dobra robota, Zafón!
Plusy:
+ piękna historia, którą czyta się błyskawicznie
+ tajemnica, której odkrycie wymaga czytania dokładnego i do samego końca; czasem martwiłam się, że nie wyjaśniono mi niektórych kwestii, ale chwilę później dostawałam już na nie odpowiedź
+ ciekawa budowa; lubię historie w formie retrospekcji
+ genialne pomieszanie realnej Barcelony z fikcją literacką
+ budowanie atmosfery i emocji na naprawdę dobrym poziomie
Minusy:
brak
Moja ocena:
10/10
Książka bierze udział w akcji "Czytam nie tylko amerykanów"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz